Przeciętnemu widzowi, który
oglądnie film Lenny’ego Abrahamsona, fabuła może wydać się
odrealniona. Joy, bohaterka „Pokoju”, w wieku 17 lat zostaje
porwana i więziona przez kilka lat w dźwiękoszczelnym pokoju przez
nieznanego mężczyznę. W tym czasie rodzi i wychowuje syna swojego
prześladowcy. Scenariusz autorstwa Emmy Donoghue, napisany na
podstawie jej własnej powieści o tym samym tytule, wzorowany był
na głośnej sprawie Josefa Fritzla – Austriaka, który przez 24
lata więził i gwałcił własną córkę.
Akcja filmu rozpoczyna się w
dniu piątych urodzin syna Joy – Jacka. To właśnie z jego
perspektywy widz poznaje historię. Tytułowy Pokój dla chłopca
jest całym światem. Światem ograniczonym do łóżka, kuchenki,
zlewu, telewizora i szafy.
Tu
właśnie objawia się kunszt twórców. Mniej więcej połowa seansu
rozgrywa się w jednym pokoju. Bardzo trudno skonstruować film w
oparciu o tak
ograniczoną scenerię.
Pokój oglądamy z różnych perspektyw: przez świetlik w dachu, z
boku, z każdego kąta. Dowiadujemy się również o tym jak
wygląda mikroświat zbudowany prze Joy i Jacka. Tylko pokój jest
prawdziwy. Wszystko, co znajduje się poza pokojem jest nieprawdziwe.
To tylko przestrzeń – obca i nieprzyjazna. W pokoju jest
telewizor. Ludzie w telewizji nie są prawdziwi, zdarzenia pokazane w
telewizorze nie są prawdziwe. Prawdziwy jest pokój, mama, Jack
i Stary Nick – mężczyzna, który przynosi jedzenie. Kiedy
przychodzi Stary Nick, Jack musi spać w szafie. Wtedy słychać
tylko skrzypienie materaca.
Widz
nie doświadcza w filmie scen przemocy. W wywiadzie Abrahamson
przyznaje: „Takie sceny od razu zdominowałyby cały film i o
niczym innym by nie mówiono. (…) Przemoc jest obecna w tym filmie
– zostawiam widzom wystarczająco dużo wskazówek, aby domyślili
się, co się dzieje”.
Mimo
specyficznego umiejscowienia miejsca akcji, reżyserowi udaje się
uniknąć klaustrofobicznego efektu. Paradoksalnie, dopiero wtedy,
gdy Joy i Jackowi udaje się uciec,
atmosfera robi się duszna. Chłopcu ukazuje się cały świat, który
do tej pory był dla niego bajką opowiadaną na dobranoc przez mamę.
W
tym momencie zaczyna się opowieść o powrocie i poznawaniu oraz
akceptacji nowego świata. Bohaterowie spotykają się z nowymi
problemami, ale opisywanie ich byłoby niepotrzebnym zdradzaniem
szczegółów fabuły.
Sukces
„Pokoju” Abrahamsona, pokazuje, że nawet pomimo dość skromnych
środków – co widać po scenografii, strojach, rekwizytach czy
muzyce, można osiągnąć sukces. Niepozorne, a czasem niemal ubogie
rekwizyty tym bardziej podkreślają talent i kunszt aktorski Brie
Larson i małego Jacoba Tremblaya, którzy swoją grą uczynili film
wyjątkowym. To właśnie ich wzajemna relacja stanowi oś filmu,
dlatego nie dziwi fakt, że to właśnie jej poświęcono tak dużo
uwagi poza filmem. Brie Larson i Jacob Tremblay specjalnie
odpowiednio wcześniej spotkali się i zaprzyjaźnili, by nadać
więzi Joy i Jacka prawdziwej głębi.
Na „Pokoju” nie da się
usiedzieć spokojnie.
Niedosłownie przedstawiona przemoc fizyczna i psychiczna, czy też
niesamowita scena ucieczki i pierwszego wyjścia do świata
zewnętrznego, która najbardziej zapada
w pamięć, wystarczają, by utrzymać widza na skraju fotela. Nawet
jeśli muzyka „tylko” akompaniuje scenom, to nie wadzi ani
przeszkadza, ale też nie zapada szczególnie w pamięć. Nie można
powiedzieć, że „Pokój” jest idealnym filmem – niektóre
rozwiązania fabularne budzą mniejsze lub większe wątpliwości, co
jednak nie wpływa na ogólny odbiór filmu.
Chociaż pokój raczej kojarzy
nam się z zamkniętą, ograniczoną przestrzenią, to „Pokój”
udowadnia nam, że zawsze jest sposób na otwarcie drzwi, na nową
perspektywę, „przewietrzenie” głowy. W każdym razie Brie
Larson (zupełnie bez makijażu) wyszła z niego z Oscarem.
Mikołaj Chudoba, 1c
Najlepsza recenzja tego filmu jaka tylko istnieje! Krótko, zwięźle i sensownie. Zachęciło mnie to do obejrzenia "pokoju" :)
OdpowiedzUsuń