czwartek, 26 października 2017

"The Square" - recenzja filmu Rubena Östlunda

"Ten kwadrat jest azylem zaufania i troski. W jego obrębie wszyscy mamy równe prawa i obowiązki."

"The Square" to szwedzki film w reżyserii Rubena Östlunda (znanego między innymi z filmu
"Turysta" z 2011 r.). Opowiada on o dyrektorze muzeum sztuki nowoczesnej, Christianie, stającym przed wyzwaniem otwarcia i zareklamowania najnowszej instalacji artystycznej o nazwie "The Square". Następne wydarzenia, które stają się jego udziałem, otwierają oczy odbiorcy, na problemy współczesnego świata, widziane przez pryzmat świata (i człowieka) sztuki.

Otwierająca scena jest trochę, jak zapowiedź całego filmu. Wywiad, prowadzony przez amerykańską dziennikarkę, składa się na dobrą sprawę z dwóch pytań. Pierwsze z nich jest zbyt niepoważne, a następne zbyt wnikliwe jak na kilkuminutową pogawędkę. Już tutaj, na wstępie, otrzymujemy sporą dawkę zakłopotania, które będzie nam towarzyszyło przez cały film.

Christian - główny bohater, to rozwiedziony dyrektor muzeum sztuki współczesnej w Sztokholmie. O jego przeszłości nie wiemy właściwie nic, poza tym, że zostawił żonę, z którą miał dwójkę dzieci. Na początku filmu Christian, zostaje okradziony z telefonu i portfela, które na szczęście udaje mu się namierzyć, ale zamiast stanąć ze złodziejem twarzą w twarz, boi się. Postanawia do każdego mieszkania w bloku wrzucić liścik zaadresowany do złodzieja unikając w ten sposób bezpośredniej konfrontacji. I to właśnie ten krok niesie za sobą lawinę wydarzeń, które wpłyną na życie głównego bohatera. Christiana nie obchodzą możliwe konsekwencje swojego działania. Nie interesuje go fakt, że oskarżona o kradzież może zostać niewinna osoba. Wątek filmu wynikający bezpośrednio z tego zdarzenia to satyra na europejską klasę wyższą, jej samouwielbienie i arogancję.

Tytułowa instalacja to zamontowany na dziedzińcu muzeum kwadrat (4x4 metry) o podświetlonych bokach, który w zamyśle ma być ostoją tolerancji i równości. W nim nie można odmówić pomocy nikomu niezależnie od problemu z jakim przychodzi. I choć brzmi to ambitnie, jest to tylko utopijna wizja. Cała wspomniana instalacja to metafora państwa, społeczności, systemu, nastawionego przyjaźnie, opiekuńczo, ale w którym zabrakło ludzkiego elementu.


Przez prawie cały czas kwadrat pozostaje pusty. Bo przecież w każdym systemie podstawą musi pozostać człowiek, bez którego nic nie może działać. To tak jakby zbudować komputer, ale zapomnieć o użytkowniku.

Oprócz kwadratu przewija się tutaj też wiele innych motywów, jak np. żebracy, wołający o pomoc, ale nie otrzymujący jej (podchodzi pod przemyślenia na temat klasy wyższej), dzieci głównego bohatera, które nie dostają tyle miłości od swojego ojca ile powinny (zamknięcie się na rodzinę i bliskich, samolubność bohatera) czy dwójka speców od marketingu, która za wszelką cenę stara się w hitowy sposób zareklamować wystawę "The Square", nie dbając o wydźwięk tylko o echo. 

Najbardziej wymownym momentem filmu jest scena performancu. Uczta zostaje przerwana, światła gasną, a z głośnika płynie głos "Witaj w dżungli. niebawem spotkasz się z dzikim zwierzęciem. Jak wiadomo instynkt łowiecki uruchamia się na widok słabości. Jeśli pokażesz emocje, zwierzę to wyczuje". Do sali bankietowej wchodzi półnagi człowiek z przyczepionymi protezami do rąk i wydaje z siebie dźwięki dzikiego zwierza. Początkową reakcją śmietanki towarzyskiej złożonej ze sponsorów, kolekcjonerów i koneserów sztuki, jest śmiech. Człowiek- małpa rozbawia widownię. Z czasem jednak śmiechy milkną. Zwierzyna harcuje pomiędzy stołami i coraz bardziej nachalnie zaczyna "atakować" publiczność.  Ludzie siedzą w bezruchu, milcząc, nie chcąc okazać jakichkolwiek emocji, aby nie stać się ofiarą. I dopiero kiedy “zwierzyna” agresywnie atakuje młodą kobietę, publiczność zaczyna reagować.


Narracja filmu jest powolna, zbudowana z kilku (momentami dłużących się) wątków, które się wzajemnie przeplatają, a każdy z nich niesie swoje przesłanie. Co ciekawe, nie wszystkie zostają domknięte w epilogu, część zostaje zarzucona w międzyczasie. Fredrik Wenzel- operator kamery, za pomocą momentami niedbałych, a momentami bardzo zjawiskowych kadrów stworzył operatorski majstersztyk. Naprawdę z klasą potrafił w ciekawy sposób oddać różnorodne sytuacje z życia nie popadając przy tym w banał. Najlepszym przykładem jest scena pod koniec filmu, kiedy Christian z dziećmi.... wchodzi po schodach. Z pozoru zwykła czynność, a stała się prawdopodobnie najdoskonalszym operatorsko momentem w filmie.

"The Square" to dzieło, które niesie ze sobą mnóstwo mądrości i przemyśleń, co chwilę przystając tylko po to, by nimi żonglować, stawiając widza przed innym  problemem interpretacyjnym. To niewątpliwie film świetnie wykonany, będący spójnym, jednolitymi tworem bardzo zdecydowanego artystycznie reżysera konsekwentnie wypełniającego swoje założenia. To perełka wśród premier września. Warto po nią zanurkować.


Jan Seraphim, 1e

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz