sobota, 30 listopada 2013

Recenzja z cyklu: NAJGORSZY FILM "Zmierzch. Księżyc w nowiu"

     Drugiej części Zmierzchu, który cieszył się wielką popularnością wśród widzów, nie można uznać za najlepszy film. 
             Księżyc w nowiu to najciemniejsza faza księżyca, dlatego tytuł kolejnej części sagi „Zmierzch” może sugerować, że film opowiada o najmroczniejszym okresie w życiu Belli (Kristen Stewart). Jeżeliby przyjąć, że Edward jest ukazany jako księżyc, to te słowa wskazywałyby, że wampir nie będzie pojawiał się przez większą część filmu. I faktycznie, Pattinson znika z ekranu na długo. Zabieg ten był błędem, gdyż pozostawiona samej sobie Stewart zanudza widza swoją depresją z powodu jego odejścia (ukochany wyjechał z Forks, oznajmiając Belli, że jej nie kocha). Bella nie wie, że ten porzucił ją ze względu na jej bezpieczeństwo (incydent urodzinowy). Załamanie dziewczyny jest więc logiczne, niestety skutkuje ono znudzeniem widza. Twórcy starali się temu zapobiec, wprowadzając sceny z udziałem wilkołaków. Pomimo iż ten zabieg można uznać za całkiem ciekawy, to i tak rozwlekła opowieść opuszczonej dziewczyny działa usypiająco.
Pogrążonej w cierpieniu Belli stara się pomóc jej przyjaciel z dzieciństwa Jacob Black (Taylor Lautner). Jednak jego postać jeszcze bardziej komplikuje dalsze losy dziewczyny, gdyż on z czasem zaczyna darzyć ją mocniejszym uczuciem. Niektóre sceny, nakręcone przez Chrisa Weitza, mogą sugerować, że ich przyjaźń przerodziła się w coś silniejszego. Jednak nie jest to pokazane wprost.  Sytuacja jest paradoksalna, gdyż Jacob (sympatyczny i dosyć zabawny) to przeciwieństwo poważnego i zatroskanego Edwarda. Sprawa nie jest prosta również dlatego, że Bella nie wie, że skrywa on mroczną tajemnicę. Jako wilkołak musi chronić granic Forks przed wampirami, a więc i przed jej ukochanym.  
Akcja „Księżyca w nowiu” rozwija wątek miłosny. Jednak o ile w pierwszej części „Zmierzchu” miłość daje radość, to w drugiej staje się obsesją. W zasadzie film poświęcony jest zamartwieniu się Belli, pełnej bólu po utraconej miłości, starającej się pogodzić z odrzuceniem. To powoduje u widza przytłoczenie i zmęczenie. „Księżyc w nowiu” pozbawiony jest scen, które oczyściłyby ponurą atmosferę i dodały filmowi lekkości.


Gra aktorska również pozostawia wiele do życzenia. Bohaterami pierwszoplanowymi są: Edward Cullen, który przez większą część filmu jest praktycznie „niewidzialny” dla oka kamery, Isabella Swan, która bez ukochanego wampira u boku może sprawiać wrażenie, iż gra bardziej naturalnie, nie musząc tulić się czule do jego ramienia. Jednak jej udręka w samotności też po pewnym czasie staje się pełna niepotrzebnego patosu. Ostatnim z głównych bohaterów jest Jacob Black, sympatyczny chłopak z poczuciem humoru. Jednak nawet taka postać nie ratuje filmu. Bohaterowie drugoplanowi są mało wyraziści i niechlujnie zarysowani. Ich postacie pojawiają się nagle i równie szybko znikają z ekranu i z naszej pamięci.
Sposób mówienia postaci wydaje się być niezamierzenie komiczny. Zbyt duża dawka patosu przeplatająca się z tragizmem jest tak silna, że niejednokrotnie powoduje uśmiech politowania na twarzy odbiorcy. Wzniosłe słowa bohaterów zamiast wzruszać, śmieszą. Saga „Zmierzch” kierowana jest raczej do nastoletniej publiczności, dla której tak wyszukane słownictwo jest sztuczne.
Sceny walk, rozgrywane pomiędzy wilkołakami, z technicznej strony zrobione zostały wystarczająco dobrze, jednak momentami wydają się zbyt drastyczne. Emanują przemocą, która niekiedy staje się zbyt przerażająca. Efekty specjalne, z pozoru zachwycając metodą wykonania, stają się natarczywe, wizualne chwyty nie trzymają w napięciu. Graficzne mankamenty przyczyniają się do całkowitej kompromitacji filmu.
Jedynie ścieżka dźwiękowa, stworzona przez Alexandra Desplata, zasługuję na pochwałę. Muzyka dobrze komponuje się z fabułą filmu, jednak po dokładniejszej analizie poszczególnych utworów. wydaję się być nieco ironiczna.
„Księżyc w nowiu” zgromadził tłumy wielbicieli. Spowodowane to jest pewnie wielkim szumem medialnym, który wytworzony został przez specjalistów od reklamy. Dodatkowo uroda Roberta Pattinsona, który dla nastolatek jest ideałem wymarzonego chłopaka, przyczynia się do popularyzacji kolejnej części „Zmierzchu” i całej sagi. Wielu nastolatkom kontynuacja sagi podoba się głównie ze względu na urok osobisty Edwarda. Jednakże postać, stworzona przez Stephenie Mayer, nie powinna być głównym powodem obejrzenia tego filmu. Ważne też są wartości, które winna nieść historia opowiedziana w filmie. Niestety „Księżyc w nowiu” nie przekazuje niczego, co mogłoby w nas pozostać po zakończeniu seansu. Uczucie łączące głównych bohaterów, to miłość mało realna. Cóż więc może dać odbiorcy?
                                                                                                                             Anna Sajak, 2c

poniedziałek, 11 listopada 2013

Poświęcenie – recenzja filmu "Labirynt" Denisa Villeneuve

   
             Keller Dover ma szczęśliwą rodzinę i dobrych przyjaciół. Jego spokojne, poukładane życie wydaje się być niezagrożone. Jedynym problemem, z jakim się boryka, jest spłata kredytu (kto w dzisiejszym świecie nie ma takich problemów?). Sielanka trwa do czasu, gdy w Święto Dziękczynienia zostaje porwana jego córka (wraz z koleżanką). Załamany ojciec widząc nieporadność policji postanawia sam odnaleźć zaginione dzieci. Aby jednak mu się to udało, będzie musiał użyć kilku niekonwencjonalnych sposobów...

             Denis Villeneuve od samego początku buduje atmosferę niepewności. Robi to powoli, stopniowo stawiając coraz więcej pytań, nie dając na nie odpowiedzi. Akcja porusza się naprzód wolnym tempem, jednak sposób prowadzenia filmu sprawia, że cały świat przedstawiony w „ Labiryncie „ mocno wciąga i intryguje. Emocje są budowane głównie za pomocą przygnębiających barw i scen rodem z horroru. Większość wydarzeń ma miejsce nocami, podczas burz i ulew, a niektóre zabiegi przywołują na myśl genialnego twórcę dreszczowców, jakim był Alfred Hitchcock. Denis Villeneuve mądrze i niezwykle precyzyjnie bawi się z widzem, podając mu coraz to nowsze tropy w śledztwie. Z każdą minutą filmu w kręgu podejrzanych jest więcej osób, a wskazówki, kto stoi za porwaniem, nie są jednoznaczne.

             Dynamika filmu opiera się na opozycji dwóch głównych postaci. Jake Gyllenhall świetnie sprawdza się, jako detektyw odnoszący same porażki w śledztwie. Na jego twarzy idealnie rysuje się bezradność i brak pewności siebie. Widać jak Loki gubi się w coraz to nowszych faktach i balansuje na bardzo cienkiej granicy między utratą kontroli, a obiektywnym spojrzeniem na wydarzenia. Rola Huhga Jackmana (Keller), rozdartego między uczciwością a instynktem rodzicielskim ojca, sama w sobie jest mocno intrygująca. To zasługa dobrego scenariusza i umiejętnego prowadzenia aktora.

             „ Labirynt z pewnością nie jest typowym amerykańskim kinem akcji, choć posiada cechy gatunku. Nie ma tu jednak strzelanin, wybuchów i pościgów. Inne spojrzenie na schematy historii porwania dziecka przybliża ją w sposób emocjonalny do widzów. Zaczynami się zastanawiać, jakie granice bylibyśmy w stanie przekroczyć, gdy stawką jest życie naszych dzieci. Do czego moglibyśmy się posunąć, aby je odzyskać. Film pozostawia do rozstrzygnięcia wiele istotnych kwesti, nad którymi warto się zastanowić.  

             Labirynt” łączy suspens, intrygę i dylemat moralny. Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, zdecydowanie można go tylko polecić. To wyśmienite kino.

Daniel Natkaniec, 1c